Ironclad - czyli śmiercionośne żelazko.

Jazda dalej z tematem steampunkowych krasnali. Ironclad jak wiadomo to największy model dostępny dla tej armii. Z założenia ma latać, transportować duże ilości piechoty i przede wszystkim siać wpierdol.

Sam model kosztuje nie mało (Aktualna cena w Vanaheim.pl to około 280 zł - później pewnie w okolicy 300), ale jest to aktualny standard wydawniczy GW co do "Dużych" Każda armia ma swojego dużego (hehehe) więc w dalszej części tekstu znajdziecie zdjęcia które pozwolą wam ogarnąć ogrom tego potwora w stosunku do innych modeli które do dzisiaj wydawały mi się być naprawdę duże.

W pudełku które jest chyba troszkę większe od standardowego start collecting znajdziemy 3 ramki, instrukcję, przezroczysty patyczek i talerzyk deserowy - owalną podstawkę 170x105 mm. Sama wielkość tejże już daje do myślenia co do wielkości modelu.







Patrząc na ramki można złapać się na łeb bo wiadomo, że złożenie tego bydlaka zajmie dużo więcej czasu niż odpowiednie upieczenie żeberek w sosie BBQ, ale nic to. Najpierw japa się cieszy kiedy wycinamy pierwsze burty i pokład - model zaczyna rosnąć w rękach. W tym etapie możecie śmiało odłożyć na jakiś czas ramkę w której znajdują się części do złożenia Napędowych Gwiazd Śmierci i wrócić do niej w momencie kiedy instrukcja zapowie, żeby statek odwrócić do góry... mieczem? (Arghhh refuj bukszpryt)

Kiedy już skleicie główną część zaczyna się prawdziwa męczarnia. Uczucie jakby w głowie jakiś gość bezczelnie napieprzał młotkiem, a wasz mózg był przykręcony do fotela obrotowego napędzanego silnikiem od kosiarki. Istna masakra bo ... szukacie części - w zestawie jest ich jedynie około 150. Tak dokładnie, oto powrót do lat dziecięcych kiedy trzeba był znaleźć tą cholerną wąską jedynkę albo inny klocek który odnajdywaliśmy dopiero wbijając w niego łapę lub klękając na nim.

Samo sklejanie nie będzie poza tym uciążliwe. Nadlewek jest niewiele, a wszystkie części idealnie do siebie pasują. Z racji tego, że wymieniając swoje spostrzeżenia ze znajomym w sprawie składania fregaty ten narzekał, że coś mu nie pasowało, że jak już znalazł pozycję dla części posmarował ją klejem to tak znów nie pasowała. Ja polecam do sklejania modeli używać kleju Tamya Extra Thin Cement - Quick Setting. Wystarczy dopasować do siebie elementy a następnie wciąż trzymając je w odpowiedniej pozycji wolną kończyną bądź ustami wlać w szczelinę łączenia odrobinę kleju z pędzelka. Jedna kropla już pozwoli nam na to by puścić model i śmiało przejechać pędzelkiem po łączeniach tam gdzie jeszcze nie "złapaliśmy" warto też dodać, że klej nie brudzi plastiku nawet gdy nie trafi w szczelinę :)

Pamiętajcie, żeby nie sklejać modelu kompletnie bo wtedy utrudnicie sobie tylko malowanie. U mnie załoga pozostała nie przyklejona, tak samo Napędowe Gwiazdy Śmierci, ich rusztowanie i wszystkie kabelki są osobno tak samo jak mini kasztel, koło sterowe, przednie działo oraz rufowa NGŚ. Serio, nie ma się potem co denerwować przy malowaniu, oszczędźcie sobie nerwów na moment kiedy będziecie próbowali dokonać cudu jakim jest ustawienie modelu na tym mini patyczku i nie chodzi tutaj o to, że on się złamie, ale model po prostu leci na pysk jak pijana szesnastolatka po wyjściu z klubu.




Tutaj dla porównania Admirał, Navigator, oraz buteleczka LGS która podtrzymuje model. 


Z jakiegoś powodu nagle buteleczka LGS przestała utrzymywać model. Do dzisiaj wydawało mi się, że Megaboss on Maw Crusha, zwany przeze mnie pieszczotliwie Tuptusiem jest bydlakiem. Nope, Ironclad to prawdziwy bydlak. 


Taaa... Gigant. Lol... 


Może Rhino ?

Spotkałem się z opinią, że dzisiejsze modele są zbyt drogie bo Arachnarok który kiedyś był dużym modelem kosztował mniej niż dzisiejsze. Według mnie, Arachnarok nie ma startu do Ironclada, no po prostu jest mniejszy.

Macie więc obraz Ironclada. Jest bydlakiem i nie ma tutaj dyskusji w tym temacie. Dodatkowo model jest bardzo szczegółowy, zdecydowanie bardziej dopracowany niż fregata. Wbrew pozorom skleja się go bardzo przyjemne, a patrzenie jak z każdą kolejną częścią prezentuje się coraz lepiej napawa dumą. U mnie model poczeka na samym końcu z malowaniem bo po prostu nie chcę go spieprzyć jak zdarzyło mi się przy fregacie z której nie jestem zadowolony.

Bądź piratem w swoim domu.

Komentarze

  1. O kurna, mam arachnaroka i zdawało mi się że jest olbrzymi ... teraz taki mikrus się wydaje na tym porównaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, zdecydowanie mniejszy jest :) ale też fajny. Takie wielkie modele wcale nie są super. Ciężko to transportować i manewrować po stole.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty